Uwielbiam ten czas. Czuje się w nim "na miejscu". Pasuje do mnie i mojej mocno melancholijnej ;) natury. Jestem dzieckiem zimy. Nie lubię upałów. Wolę śnieg i opatulanie się szalikiem. I święta... Sami zobaczycie co się będzie w grudniu działo na blogu :D
Trochę mnie nie było. Zmiana dała się we znaki. Natchnienie i chęci też sobie gdzieś poszły na chwilę. Ale teraz już wracam i mam nadzieje, że ktoś na mnie czeka.
W słuchawkach męczę kolejny raz:
https://play.spotify.com/user/spotify/playlist/1rg0arh9uWqGOYH7gEtQ6a
Tyle tytułem wstępu. Teraz zapraszam na krótką recenzje kosmetyku kultowego. Mówiłam o nim TUTAJ .
Będzie to róż Bourjois w kolorze nr 34 Rose d'or.
Edit! Dodaje mini 'słocz' niestety nie umiem uchwycić jego niezwykłości. Justynaxo dziękuję za czujność ;*
Już na pierwszy rzut kosmetyk czaruje nas swoją formą. Piękne, solidne opakowanie. Zamyka się z takim 'stuknięciem'. Strasznie to lubię. Taki mój kosmetyczny fetysz.
Później jest tylko lepiej. Otwieracie tą szkatułkę, a Waszym oczom ukazuje się wypiekany różowy róż (!) z niesamowitym złotym błyskiem. Nie są to jednak bezczelne, wszędobylskie drobiny. To złota poświata, która w jakiś magiczny sposób się tam znalazła.
I zapach... Mi kojarzy się z francuskim sklepikiem z perfumami. Nie żebym w takim była. Tak sobie go po prostu wyobrażam. Zawsze przed pomalowaniem, zaciągam się kilka razy.
Konsystencja samego kosmetyku jest bardzo delikatna i satynowa. Ciężko sobie zrobić nim krzywdę bo daje bardzo delikatne wykończenie. Ostatnio wyczaiłam, że nakładanie go syntetycznym pędzlem wzmacnia efekt co mnie bardzo ucieszyło.
Dzięki rozświetleniu jakie zapewnia, skóra wygląda na taką zdrową i świetlistą.
Trzyma się cały dzień, nie ściera się, nie zmienia barwy w ciągu dnia.
Można go dostać w Rossmanach i oczywiście w internecie (gdzie można go dorwać dużo taniej) cena waha się od 40-60 zł.
Kolor, który wybrałam został porównany do legendy czyli różu NARS w odcieniu Orgasm przed Red Lipstick Monster (youtube). Może mi też kiedyś będzie dane porównać ? ;)
Znów same zachwyty. Cóż poradzę, że jakoś wolę pisać o dobrych kosmetykach. Z drugiej strony większość kupuję po dokładnym zbadaniu blogosfery - ciężej o wtopę. Jednak szykuję się na recenzje podkładu, który mnie zdecydowanie zawiódł...
***
Jeszcze z serii prywata muszę Wam przedstawić Nasze nowe dwie miłości!
Hebe i Ostra we własnej osobie. Nawet nie wiecie ile ciepła niesie takie maleńkie futerko <3
Lajkujcie, komentujcie, obserwujcie :)
Nasz fb: https://www.facebook.com/gilibetty
Trzymajcie się ciepło i do następnego
Gil.
w pudełeczku wygląda obłędnie, szkoda, że nie pokazałaś go na paluszku albo na buźce :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. mam małego 'słocza' jednak zupełnie nie oddaje on jego prawdziwych cech, ale wrzucam ;*
UsuńKocham ten róż <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten róż. Jest bardzo subtelny
OdpowiedzUsuńCiekawy blog. Coś dla mnie :)
Zaobserwowałam Twój blog i może zajrzysz do mnie i Tobie u mnie również się spodoba :)
http://aviskowej.blogspot.com
Subtelny właśnie tego słowa mi zabrakło! ;) Dziękuję i wpadłam również do Ciebie
UsuńHebe! :D
OdpowiedzUsuńHebe a jak :D
UsuńA ja sama nie wiem czy się ciesze z tej zmiany pogody czy nie! Niby Lubie z herbatka pod kocem się kisic, jednak to zimno na dworze juz mi dokucza:( a co do róży to wielokrotnie się na nie czailam, te pudełeczka mnie tak rozczulaja ze szok, jednak nigdy nie byłam w stanie wybrać jednego koloru:p
OdpowiedzUsuńSą 3 kolory dość uniwersalne. Ten zresztą też. Warto spróbować. Ja sie ciesze. Co roku ciesze się jak małe dziecko. A jak spadnie pierwszy śnieg to już wgl wariuje. :D
Usuńa ja chyba nie potrafię używać różu...po prostu się go boję, a ten jest piękny.....aha- i ja tez jestem dzieckiem zimy:)
OdpowiedzUsuńTo taka mała rzecz a tyle zmienia. Serio spróbuj. Nie ma co się bać.
UsuńSłyszałam dużo dobrego o tych różach jednak przeraża mnie to, że po jakimś czasie zamieniają sie w kamień;/:)
OdpowiedzUsuń